czwartek, 24 stycznia 2013

Kawowo

Nigdy nie byłam zwolenniczką kawy. Od kiedy pamiętam, piję herbatę, najchętniej czarną (do śniadania i kolacji) oraz namiętnie- zieloną, o każdej porze dnia. Przygodę z zieloną herbatą zaczęłam dzięki namowie mojej koleżanki, kilka lat temu, i moja miłość do tego napoju trwa nadal i trwać będzie. Czasem myślę, że jest to rodzaj uzależnienia. Dziennie wypijam kilka filiżanek, zawsze mam jedno zapasowe pudełko w szafce. No ale miało być o kawie.
Do picia kawy namówiła mnie także koleżanka (ale inna), z którą jakiś czas temu miałam przyjemność studiować. Podczas przerw między zajęciami, gromadnie pędziliśmy do baru i tam 99% osób zamawiało kubek kawy. Raz jeden dałam się skusić, bardzo mi przypadła do gustu i od tamtej pory polubiłam kawę, nie fanatycznie, ale jedna filiżanka na dobre zadomowiła się w moim rozkładzie dnia.
Zaczęłam od klasyki, czyli Nescafe. Oczywiście rozpuszczalnej, za kawą z ekspresu nie przepadam.
Nescafe smakuje mi, ale nie powala na kolana.
Gdy na rynku pojawiła się odmiana Nescafe, Nescafe Creme, z bardzo zachęcającą akcją promocyjną w tle, zakupiłam mały słoiczek i pijałam ją przez  ponad rok.
Przed minionymi Świętami Bożego Narodzenia, mój mąż kupił, na spróbowanie, reklamowaną ostatnio Jacobs Millicano.
Oświadczam wszem i wobec- jest GENIALNA.
Doskonale wyczuwa się aromat świeżo zmielonych ziaren. Jest bardzo smaczna, bez nuty goryczy w tle. Doskonała zarówno z dodatkiem mleka, jak i saute.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz