piątek, 29 marca 2013

Pharmaceris- puder w kremie

Tydzień temu, z braku czasu na książkę, ale z kilkoma minutami na wypicie kawy, do towarzystwa kupiłam magazyn "Party", którego JEDYNĄ zaletą było to, że dołączono darmową próbkę pudru/podkładu w kremie Pharmaceris.



Próbka tego oto podkładu zachęciła mnie do wypróbowania go następnego ranka, podczas nakładania makijażu. Trafił mi się odcień Sand 02.

Oto zdjęcia przed i po. Sami oceńcie efekt. Jak dla mnie podkład ten spisuje się na złoty medal!
Mam cerę naczynkową, policzki lekko zaróżowione, dlatego nie używam różu w kamieniu, nie wyglądam korzystnie.
Krycie oceniam w skali 10 na 9 punktów. Zdjęcie przed zrobione bez lampy, żeby widoczne były zaczerwienienia. Zdjęcie po z użyciem lampy, ale efekt bez lampy wygląda tak samo.


PRZED:


PO:





Jestem  z tego kosmetyku bardzo zadowolona. Nie zapycha porów, doskonale wygładza wszystkie nierówności, nie wysusza, widać, że skóra oddycha i przede wszystkim- nie tworzy efektu maski. Do kupienia w aptekach, cena 39,90PLN.
Polecam!!


Wiosna..?

I jak, w takich okolicznościach przyrody, mieć chęć do wstawania rano z łóżka, sprzątania, czy o zgrozo- mycia okien?








Nie podoba mi się to, nic a nic. Ostatnio słyszałam w TV, że wkrótce w Polsce będziemy mieli tylko dwie pory roku- lato i zimę. Faktycznie, od kilku lat po mroźnej zimie z dnia na dzień nadchodzą ciepłe dni, które z minuty na minutę przeistaczają się w istną patelnię.

Znacznie bardziej rajcują mnie takie widoki..







Pozdrawiam Was przed-świątecznie.

czwartek, 28 marca 2013

Przeczytane

Ostatnie dni nie sprzyjały niestety czytaniu książek. Czasu ciągle brak. Dzień goni następny, ta niekończąca się zima za oknem, śnieg po kostki, zima wiosną, dużo pracy w pracy, co przełożyło się na kompletny brak mocy wieczorami, jedynie spanie może uratować...
Mimo wszystko, udało mi się przeczytać jedną z nowszych książek Harlana Cobena, "Wszyscy mamy tajemnice".



Twórczość Harlana Cobena znam od wielu lat. W mojej domowej biblioteczce na półkach siedzi sobie kilka jego pozycji, miedzy innymi najlepsza z najlepszych, czyli "Nie mów nikomu". Książka ta zapoczątkowała wielką sławę pisarza, przysporzyła mu tysiące fanów na całym świecie. Jeśli nie czytaliście- polecam!!
"Wszyscy mamy tajemnice" nie jest książką, która powala na kolana i sprawia, że serce szybciej bije. czytałam ją na raty przez kilka dni, ale wynikało to raczej ze wspomnianego wcześniej braku czasu i sił witalnych.
Książka jest dobra, ale nie bardzo dobra. Typowo męska sensacja, napisana czysto i przejrzyście, krótko i na temat. Główny wątek to tajemnicza miłość, nagłe zgony, uzależnienie od heroiny, układy i wzajemne powiązania  w światku przestępczym. Miejscami nudnawa, druga połowa znacznie ciekawsza. Przeczytałam-mam opinię. Ale czy polecam, trudno powiedzieć. Mój smak książkowy został rozpieszczony sensacją rodem ze Skandynawii. Po Perssonie, Lackberg czy Nesserze, mało co jest w stanie mnie zadziwić i oczarować..
Tak czy siak- czytajmy!! W czytaniu siła i moc:) 

Tymczasem zaczęły się ferie. Odpoczywam.



Paznokciowi wybawcy- odświeżenie tematu

Jakiś czas temu pisałam post na temat moich paznokci. O trudnych początkach, gdy paznokcie były w bardzo opłakanym stanie; na marginesie- bardzo żałuję  że nie zrobiłam wówczas zdjęć "na pamiątkę"..
Paznokcie były krótkie, prawie nierealne było zapuszczenie ich choćby o dwa milimetry, od razu łamały się, haczyły ubrania, były postrzępione na końcach i miękkie, jak kartka papieru. Od kiedy zaczęłam stosować regularnie moją ukochaną odżywkę Eveline, paznokcie przeżywają swoje prosperity, NIGDY nie były tak długie!!!







Paznokcie są twarde, mają jednolity kolor (jedynie na końcówkach kilka drobnych białych plamek, ale od zawsze tak już mam), nie łamią się, szybko rosną.

Oto moi wybawcy i moje niezastąpione trio:







Od lewej:


  • Multiodżywcza oliwka do paznokci i skórek- GENIALNA!!! Stosuję tak często, jak mam ku temu okazję i wolnych 5 minut. Odżywka ślicznie pachnie i faktycznie działa.
  • Numer 1 na świecie- Paznokcie twarde i lśniące jak diament. Stosuję od około 2 miesięcy, codziennie nakładam jedną warstwę, po 5 dniach zmywam i nakładam od nowa. Jeśli chcę pomalować paznokcie lakierem, wówczas nakładam tylko jedną warstwę a na nią lakier.
  • 3 w 1- 60-sekundowy wysuszacz, utwardzacz i nabłyszczacz. Rewelacyjny produkt. Po jego użyciu, lakier błyskawicznie wysycha i przedłużona zostaje jego trwałość.

Zaprezentowane produkty sprawiły, że jestem dumna ze swoich dłoni. mam piękne i długie paznokcie, nie muszę katować ich tipsami, a taką opcję rozważałam i nawet byłam umówiona z kosmetyczką, ale w ostatniej chwili spotkanie odwołałam. Dałam szansę moim paznokciom i tym cudownym specyfikom, które, na szczęście, zadziałały.

Serdecznie i z czystym sercem polecam!!!!

poniedziałek, 18 marca 2013

Z życia moich włosów

Dziś o pielęgnacji włosów. Czyli jak myję, co ile myję, czym myję i czym odżywiam.
Włosy mam do połowy pleców, farbowane, normalne, ale z tendencją do lekkiego przetłuszczania  na drugi dzień po umyciu.
Kiedyś myłam włosy codziennie rano. Od pewnego czasu jednak, kiedy rano muszę przebrnąć przez obrządki dziecięco-śniadaniowe, nie mam na to czasu i w związku z tym myję włosy co drugi wieczór. Nie lubię tego jednak. Rano, mimo że są czyste, nie wyglądają już tak ładnie, widać skutek "poduszkowania". No ale grafiku nie zmienię, inaczej się nie da. A o 5-tej rano wstawać nie zamierzam.
Od ponad roku, używam szamponu z Ziaji do włosów normalnych.





Jest tani, bardzo dobrze pielęgnuje włosy, nie widzę żadnych minusów.
Odżywka. No właśnie, tu jest problem..
Nie wiem dlaczego wiele firm kosmetycznych wycofuje z rynku produkty, które cieszą się popularnością i zadowoleniem wśród swoich klientek. Tak stało się z odżywką z Pantene Pro-v, którą stosowałam z uwielbieniem przez ponad 4 lata (po każdym myciu!), aż tu nagle zniknęła z półek sklepowych i teraz nie wiem, czym ten genialny kosmetyk zastąpić. Była to odżywka bez spłukiwania, z serii intensywnej regeneracji do włosów zniszczonych i suchych, biała butelka z czarnym dziubkiem.




Butelki miały dwa rozmiary, ja zawsze kupowałam ten większy, w Realu. Odżywka była genialna, włosy ją kochały, były miękkie, łatwo się rozczesywały, a co najważniejsze uratowała moje bardzo zniszczone rozjaśnianiem sianowate i porowate włosy. Byłam jej wierna tyle lat, a teraz niestety nie ma ona równej sobie. Nie ma odżywek bez spłukiwania!! Jak to możliwe?? Nie rozumiem tego działania producentów. W takim na przykład Rossmannie, mamy do wyboru:
a) cała masę odżywek ze spłukiwaniem
b) odżywki w spray'u
c) serum i maski
d) odżywkę/balsam bez spłukiwania z Joanny z serii Apteczka babuni.
To wszystko..
Ad. a) Oczywista oczywistość- myjemy, potem czekamy kilka minut uwieszone nad wanną lub kabiną prysznica, co jak dla mnie jest bardzo meczące i irytujące.. A jakoś niezbyt wierzę w te opowieści o ekspresowych odżywkach, które po 10 sekundach odżywią nasze włosy w magiczny sposób. Nie wierzę w to i jak dla mnie to strata czasu i pieniędzy.
Ad. b) Próbowałam i kompletnie mi te spray'e nie pasują. Mam obecnie spray z Schaumy, z jedwabiem, ma ułatwiać rozczesywanie włosów. 



Nie ułatwia. Włosy są tępe i oporne na jakiekolwiek zabiegi fryzjerskie, począwszy od rozczesania ich, po modelowanie na szczotkę. Masakra.
Jedyny plus to zapach- bardzo ładny. Podsumowując- absolutnie nie polecam.
Z Schaumy próbowałam także  spray'u do włosów zniszczonych i suchych  z mleczkiem migdałowym (taka brązowo-beżowa butelka). Także, oprócz zapachu, zero pozytywnych rezultatów.

Ad. c) Próbowałam kilka masek, miedzy innymi z L'oreal Elseve tej żółtej serii, bardzo dobry produkt, ale niestety nie do codziennego stosowania.
Serum- używam bardzo dobrego serum na końcówki włosów z L'oreala, zakupione na Allegro.

Jest to olejek o pięknym zapachu. Rozprowadza się kilka kropli na palce, po czym wciera w końcówki wilgotnych włosów, potem suszymy. Końcówki są bardzo dobrze nawilżone, ładnie się układają. Ten produkt jest godny uwagi. Na pewno kupię następne opakowanie.

Ad. d) Odżywka/balsam  Joanny z Apteczki babuni. Znana wszystkim i wszędzie. Jedyna (chyba, że nie dowidzę, patrząc na półki w sklepach..) odżywka bez spłukiwania.

Z braku laku.. Może być. W skali 1-10 oceniam ją na 3. Trochę ułatwia rozczesywanie, ale poza tym włosy są niezbyt miękkie i podatne na układanie. Po prostu nie robi z nimi prawie nic.
Wiem, że może zbyt dużo wymagam i za bardzo narzekam. Ale niestety miałam szczęście używać tej mistrzowskiej odżywki z Pantene Pro-v, po której każda inna wysiada w przedbiegach. Gdybym wiedziała o zamiarze wycofania, zakupiłabym cały zapas..Chyba że tylko w moim mieście jej nie ma..
Trudno.
To tyle z dnia życia moich włosów. Khadi poszedł w odstawkę. U mnie nie sprawdził się.

Pozdrawiam:)












sobota, 16 marca 2013

Palaczom już podziękujemy..

Kiedyś popalałam, nie mogę zaprzeczyć. Lata liceum i trochę po, częste imprezy przy piwku, posiedzenia na ławkach na osiedlu, imprezy domowe, wszyscy wtedy palili, paliłam i ja. Nigdy nie wpadłam w uzależnienie. Potrafiłam wypalić paczkę w ciągu jednej imprezy, potem przez kilka tygodni nawet nie spojrzałam w stronę papierosa.
Przyszedł czas, gdy zaczęłam myśleć o dziecku, wtedy umysł kobiety (normalnej kobiety..) wyzwala w sobie najlepsze pokłady zdrowego rozsądku i chęć dbania o siebie i przyszłe nienarodzone jeszcze życie. Przez ostatnich 6 lat zapaliłam jednego papierosa, a właściwie zdołałam dopalić do połowy, na weselu u mojej koleżanki.. Smakował okropnie, rozbolała mnie głowa,  a pyszne jedzenie weselne podeszło do gardła. Nigdy nigdy nigdy więcej.
Piszę, że normalna kobieta dla o siebie i dziecko w brzuchu- dziś przy okazji robienia zakupów i przemieszczania się między jednym sklepem a drugim, zobaczyłam idącą z naprzeciwka rodzinę. Pan, pani, dwoje dzieci w wieku przedszkolnym i...kolejne dziecko w brzuchu tejże pani. Ciąża jak na moje około około 8. miesiąc. Widok piękny i na pierwszy rzut oka godny pozazdroszczenia (często nachodzi mnie chęć posiadania jeszcze jednego szkraba), gdyby nie papieroch wiszący z ust pani-mamy. Kobieta zaciągała się nim niczym ostatnim tchnieniem powietrza, zadowolona z siebie. Co dziwne, nie wyglądali na rodzinę patologiczną. Normalnie ubrani, dzieci zadbane, mąż przystojny o miłej dla oka twarzy.
Często musze powstrzymywać się, bo najchętniej podeszłabym do takiej durnej baby i potrząsnęłabym nią i spytała, czy myśli o swoim dziecku zapalając kolejnego z rzędu papierosa. Tacy ludzie pewnie nie myślą, albo naprawdę rzadko, tak więc moja żądza uduszenia tego typu jednostki zawsze pozostaje tylko w sferze marzeń..
Nie jestem w stanie pojąć, jak można nosić w sobie bezbronne małe życie i jednocześnie wdychać te wszystkie setki tysięcy toksycznych substancji. Bo nie tylko alkohol pity w ciąży szkodzi. Papierosy także. Często dzieci takich rozkosznych mamusiek rodzą się z zespołem ponikotynowym,  są sine, mają szarą matową skórę na całym ciele i trudność ze złapaniem pierwszego oddechu. A w przyszłości astmę, alergię i skłonność do chorób laryngologicznych.
Mam koleżankę/znajomą (aczkolwiek unikam jej, jak mogę..), która będąc w drugiej ciąży paliła jak smok, jawnie i bez ceregieli. Gdy ją spytałam, czy wie co robi, odpowiedziała że jej pierwszy syn urodził się zdrów jak ryba a też paliła, będąc z nim  w ciąży.. Masakra..Nie utrzymuję z takimi ludźmi kontaktu. Są beznadziejni, bezmyślni, okrutni..I tego typu kobiety oraz ich panowie, którzy palą w towarzystwie kobiety w ciąży lub małego dziecka, powinni być z miejsca kastrowani. Obowiązkowa antykoncepcja, zakaz dożywotni powoływania na świat nowego życia.
O widoku dzieci w fotelikach samochodowych, gdy na przednich siedzeniach oboje rodzice kopcą, a okna są pozamykane nawet nie ma co mówić.. Nóż się w kieszeni otwiera, mam ochotę wezwać policję lub straż miejską.. Ale co to da.. Jeszcze mnie wyśmieją, albo potem na ulicy rozjadą..






Plakat ten to mistrzostwo. Podpisuję się obiema rękoma. A palaczom już dziękujemy. Tylko tych dzieci żal..:(


piątek, 15 marca 2013

Taka Shamballa, a cieszy

Szał na bransoletki Shamballa ogarnął cały świat. Nieważna cena, ważne kuleczki. Faktycznie, robią wrażenie i na pewno stanowią fajną ozdobę nadgarstka, w połączeniu z zegarkiem, czy też same sobie.
Moje dwie pierwsze Shamballe kupiłam na Allegro. Są tanie (niecałe 10zł), ale celowo tak tanio wybrałam, chciałam zobaczyć, czy mi się ten efekt spodoba na ręce. Spodobał się. Pewnie dokupię inne kolory.




czwartek, 14 marca 2013

Zasłuchana..

Podobno o gustach się nie dyskutuje. Wiadomo przecież, że to co się podoba osobie X, może nie podobać się zupełnie osobie Y. Życie i liczne niezręczne sytuacje nauczyły mnie, że swoje opinie staram się (zagryzając zęby..) zachować dla siebie, począwszy od zapatrywań polityczno-społecznych, poprzez gusta kulinarne, estetyczne (uroda, strój, makijaż), czy też muzyczne.
Dziewczyny na całym świecie zachwycają się urodą niektórych mężczyzn z tak zwanego "świecznika", a ja tak patrzę i patrzę i kurcze blade, nic w tych panach nie widzę. Bez nazwisk, wybaczcie..
Albo zapachy- popularny ostatnio zapach Chloe, w tej buteleczce z kokardką (poniekąd 5 z plusem za flakon, to akurat mi się podoba). Zachęcona przez sporą ilośc bardzo pozytywnych komentarzy na blogach, przy okazji zakupów, weszłam do Sephory i bezmyślnie, spryskałam się tą właśnie wodą.. Bez chwili zastanowienia. Włosy, nadgarstki, nawet mankiety od marynarki..
Dawno nie czułam się tak źle. Fizycznie! Chloe jest jednym z zapachów, które z racji kompletnego nieprzypadnięcia mi do gustu, sprawiają, że jest mi autentycznie mdło, mam słodki posmak w ustach i kręci mi się w głowie. Podobne wrażenie wywołuje u mnie DKNY (zielone jabłuszko) oraz J'adore. Tego ostatniego akurat bardzo żałuję, podoba mi się na innych, na mnie jest nie do zniesienia..
Dlatego faktycznie, kwestia gustu to rzecz względna. I ilu jest nas na świecie, tyle gustów i guścików krąży między nami.
Wracając do idei tego postu, chciałam napisać o tym, co ostatnio gra w moim sercu, uszach i głowie, i nie może przestać. KOCHAM!!!Kocham szalenie.



Basia Trzetrzelewska. Absolutny geniusz muzyczny. Nieznany zapewne młodemu pokoleniu, bardziej osobom urodzonym w latach 70-tych. Ta wspaniała kobieta, polka, to maksymalnie urzekający głos, wspaniałe brzmienia, lekki jazz, soul, wspaniałe rytmy R'N'B.
Pamiętam, że gdy miałam 10 lat, mój starszy kuzyn pożyczył mojej mamie oryginalną (wow!-w tamtych czasach!!) kasetę Basi, jej pierwszy album "Time and tide". Pamiętam także, że mimo iż wówczas byłam oszalałą z miłości fanką Madonny, zakochałam się w tym brzmieniu i puszczałam tę kasetę całymi dniami.
Potem na długi czas zapomniałam o niej, co jakiś czas słuchałam jej piosenek w radiu, z wielkim sentymentem przypominając sobie dawne lata.
Kilkanaście lat potem, kolega polecił mi płytę Basi, jej koncert z Broadway'u, gdzie możemy usłyszeć kompilację jej najlepszych piosenek, z genialnymi muzykami i chórkiem w tle. 
Płytę kupiłam, przesłuchałam i jakoś odłożyłam na półkę. Miałam wtedy okres fascynacji muzyką grunge i ostrym brzmieniem, przeplatanym umiłowaniem dla Jamiroquai'a.
Kilka miesięcy temu, podczas sprzątania, a raczej odgruzowywania szuflad, odkryłam płytę Basi i włączyłam. OSZALAŁAM!!! Odleciałam zupełnie. A razem ze mną mój mąż i moje dzieci!!


Płyty słuchamy codziennie, po kilka razy. Moje córki śpiewają razem z Basią, potrafią nucić całe utwory. Koncert ten jest fantastyczny. Od razu dokupiłam jej dwie inne płyty, które są także wspaniałe i godne uwagi.









 Jeśli lubicie dobry kawałek muzyki z klasą, ambitnej i dopracowanej do perfekcji, polecam serdecznie. Obiecuję, że nie rozczarujecie się. Jestem ogólnie rockową dziewczyną, kocham Pearl Jam, Alice in Chains, RHCHP, Stonesów, Depeche Mode, ale sięgam też po klimaty w stylu Incognito, wczesnego Georga Michaela, Michaela Jacksona (też tego wczesnego), Brand New Heavies czy właśnie wspomnianego wcześniej Jamiroquai'a.
Basia to muzyka, która łapie mnie za serce. W całym tym masowym zgiełku i hitach o niskich lotach (bez tytułów, wybaczcie), taka muzyka i artysta to skarb. Polecam do słuchania o każdej porze dnia i nocy.





sobota, 9 marca 2013

Aktualizacja do "Intrygi małżeńskiej"

A jednak, miałam nosa. We wcześniejszym poście na temat tej książki, byłam w połowie jej czytania, pisałam, że mam nadzieję na ciekawszy zwrot w akcji. I tak też się stało. Od mniej więcej połowy, fabuła rozkręciła się, coś zaczęło się dziać i bardzo szybko dotarłam do końca.
Czy polecam tę książkę? Pewnie tak. Żeby wyrobić sobie opinię. Ja osobiście zakupiłam ją po artykule w Newsweeku, gdzie zaprezentowano wywiad z autorem. Ciekawy facet, pomyślałam. Na pewno ciekawie pisze. 
Ogólnie rzecz ujmując- książka jak dla mnie o odcieniu psychologiczno-socjologicznym. Główni bohaterowie- Medeline, Leonard i Mitchell, uwikłani są we wzajemne damsko-męskie relacje, przeplatane wątkami religijnymi, depresją maniakalną jednego z bohaterów i odwiecznym wyborem między głosem serca i rozsądkiem, jeśli chodzi o kwestię wyboru życiowego partnera. Jest trochę erotyki, dużo o literaturze, trochę opisów Nowego Jorku i Indii, w tym Kalkuty i Matki Teresy. Brzmi ciekawie, prawda?
Nie wiem, czy kupiłabym tą książkę koleżance na urodziny, bałabym się jej rozczarowania. Mimo to cieszę się, że mam ją półce. teraz kolej na Charlotte Link, za którą chodzą moje myśli i chodzą..

Życzę udanego weekendu.

piątek, 8 marca 2013

Marzy mi się...

Mam w pracy koleżankę, która jest użytkowniczką tych oto perfum.







Zapach znałam od dawna, ale teraz, gdy wącham go codziennie na szkolnych korytarzach (dzięki mojej właśnie koleżance), stwierdzam że jest jednym z najbardziej kobiecych i seksownych zapachów. Nie można przejść obok niego obojętnie. A tym bardziej obok kobiety, która nim pachnie. Muszę go mieć. Ziarnko do ziarnka...

I ta piękna reklama.. Jestem pod wrażeniem.

Nasz dzień







I tak ma być!!
Pozdrawiam wszystkie wspaniałe kobiety!

Nudy na pudy + udany duet kosmetyczny

Wiem z doświadczenia, że nie ma nic bardziej nudnego, niż siedzenie w domu z chorymi dziećmi..
Od zeszłego piątku jestem uwięziona w czterech ścianach, tzn. nie do końca uwięziona- chodzę do pracy, ale od razu po lekcjach pędem wracam do domu i wtedy jednostka pilnująca, czyli albo mój mąż albo moja mama, uciekają do swoich obowiązków i pozostawiają mnie na pastwę, zmęczoną po pracy i z perspektywą kilku godzin zabijania czasu na kanapie. No bo ile można układać puzzle, bawić się w dom, albo grać w Piotrusia. Zawsze ratują mnie bajki, dziękuję za wynalezienie telewizji satelitarnej, ale ile bajek można znieść...Kilka..
Siedząc tak i wycierając zakatarzone nosy, czuję się zawsze jak w potrzasku. Wiem, że przez najbliższych kilka dni nie wyjdę do miasta, nie pójdę na odprężający spacer do Rossmanna  (sic!), nie będę miała chwili dla siebie. No cóż. Takie to życie matki..
Obecnie czytam książkę pana Jeffrey Eugenidesa, pt. "Intryga małżeńska".




Ciężko mi określić, czy podoba mi się, czy nie. Jestem rozbita. Nie czyta się lekko i przyjemnie, to pewne. Raczej czytam, żeby jak najszybciej skończyć i kupić coś nowego.
Zobaczymy, jestem w połowie, może się jeszcze rozkręci.. Ogólnie mówiąc- przereklamowana ta książka..


Od kilku dni stosuję odżywkę z Delii, raczej może bazę pod tusz, będącą jednocześnie odżywką do rzęs. Nakładam jedną warstwę odżywki (jest mleczna, po wyschnięciu niewidoczna na rzęsach), co sprawia że mimo braku tuszu, rzęsy są naprawdę wydłużone i ładnie rozdzielone. Gdy odżywka wyschnie, nakładam jedną, góra dwie warstwy tuszu. Od ponad roku jestem wierna maskarze z Maybelline, dobrze znanej na naszym rynku.

Duet godny polecenia. Rzęsy są długie, gęste, odpowiednio pogrubione. Świetny efekt!!







czwartek, 7 marca 2013

Czerwono mi

Jakiś czas temu trafiłam, przypadkowo, na lakier z Miss Sporty, z serii Lasting Colour Up to 7 days.
Dobrać odpowiedni odcień czerwieni to dla mnie nie lada wyzwanie. W szufladzie mam 9 lakierów w różnych tonacjach, od brązowo-bordowego, po cukierkową czerwień. W sezonie jesienno-zimowym najlepiej czuję się w paznokciach pomalowanych na kolory nasycone, bardziej zgaszone i o ciemniejszych odcieniach, czyli właśnie bordo, wino, brązowe bordo.
Im bliżej wiosny i słonecznych dni, tym chętniej sięgam po kolory weselsze, jaśniejsze i bardziej czerwone:).
Na zdjęciu jeden z moich faworytów, wspomniany lakier Miss Sporty, tu numer 400.







Z trwałością u niego średnio, niestety po jednym dniu końcówki są obtarte i trzeba albo zamalować, albo pomalować od nowa.
Pomijając, kolor jest świetny i bardzo ożywia dłonie.


środa, 6 marca 2013

Wirusy atakują

Siedzę na zwolnieniu. Na dzieci.



Wirusy się przypałętały, a już miałam nadzieję, że sezon chorobowy zakończył się wraz z nadejściem pierwszych oznak wiosny. Panny zakatarzone, kaszlały całą noc, teraz mam oczy na zapałki. Nie wiem, czy to prawda, czy jakiś żart, ale ponoć jutro i w weekend spodziewane są opady..śniegu.. i przymrozki.. Nieee, to chyba jakaś przesada..Tak być nie może..
Pożyjemy, zobaczymy..


Ewa Chodakowska- YES YES YES!!!!!

Tak, to prawda, Ewa Chodakowska i jej treningi mogą uzależnić. UWIELBIAM JĄ!!!


Uwielbiam ją za jej pozytywną energię, motywowanie, miłą dla oka aparycję i ten jej głos... Podczas ćwiczeń tembr jej głosu wpływa na mnie bardzo pozytywnie, nie lubię krzyczących instruktorek aerobiku, które drą się, parskają, piszczą i wydają różne dźwięki.. 
Ćwiczenia z Ewą to prawdziwa przyjemność, nawet gdy pod koniec wszystkie mięśnie bolą jak jasny gwint.. Ale zaraz PO czuję, że żyję, mam ochotę góry przenosić i chcę więcej i więcej. Łapię się na tym, że już następnego dnia w pracy od rana myślę tylko, żeby już był wieczór i żebym mogła odpalić płytę..
Oprócz świetnego wpływu na ciało i samopoczucie, ćwiczenia te wyzwalają we mnie potrzebę dbania o siebie, począwszy od zakupu dobrego balsamu do ciała, kończąc na zdrowym odżywianiu, piciu więcej wody i omijaniu szerokim łukiem wszelkiej maści kebabów i kurczaków w panierce.. Oczywiście wszystko jest dla ludzi i raz na jakiś czas każdy ma prawo zgrzeszyć, ale w umiarze.
Jestem bardzo na TAK, zamierzam ćwiczyć regularnie i patrzeć na efekty. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej..:)

A tak się czuję, od kiedy ćwiczę i zdrowo jem:






Khadi- nie dzieje się nic..

Dnia 7 lutego, czyli prawie 4 tygodnie temu, zaczęłam swoją przygodę z olejem Khadi. Tyle się naczytałam ochów i achów, tyle zdjęć "przed i po", tyle wyrazów zachwytów i oczarowania..
Khadi stosuję co 3 dni. Od razu po powrocie do domu, czyli na ogół w okolicach godziny 16-tej, nakładam olej na skórę głowy. Nalewam olej do miseczki, potem zanurzam wacik i wcieram przedziałek po przedziałku. Na koniec wylewam jeszcze trochę oleju na dłonie i wcieram w tył głowy. Masuję przez 5 minut, związuję włosy w koński ogon i tak chodzę naolejowana przez mniej więcej 4 godziny. Ostatnio myję włosy na noc, rano nie wyrabiam się ze wszystkim, wyprawienie dzieci do przedszkola, śniadanie, makijaż, na mycie włosów nie ma czasu.
Po 4 tygodniach nie zauważam żadnego wpływu oleju na moje włosy. Rosną, jak rosły dotąd,nie widzę przyspieszenia. Kondycja bez zmian. Muszę zaznaczyć, że mam  zdrowe włosy, może ciut przesuszone farbowaniem i modelowaniem na szczotkę, ale poza tym ich kondycję oceniam na 5-. Zależało mi na przyspieszeniu wzrostu włosów, ponieważ zapuszczam i zapuszczam, marzy mi się długość do połowy pleców. póki co sięgają do łopatek.
Nie zauważyłam negatywnych skutków. Skóra głowy jest w porządku, włosy nie przetłuszczają się, ogólnie widzę, że nic nie widzę.
Dokończę butelkę, ale na pewno na tym zakończę stosowanie tego specyfiku. Wolę dopieszczać włosy dobrą odżywką i suplementacją "od środka", jak dla mnie Khadi to taki lekki pic marketingowy i wyrzucenie pieniędzy w błoto.
W odniesieniu do Khadi czuję się mniej więcej tak:




Pozdrawiam:)

poniedziałek, 4 marca 2013

Wiosenna szafa

Wiosna już chyba nadeszła na dobre. Codziennie śledzę prognozę pogody, póki co śniegu nie zapowiadają..
Nie wiem, jak Wy, ale zawsze po zimie nachodzi mnie szaleńcza potrzeba odnowienia swojej garderoby. Ciuchy zimowe idą do kartonów, a na światło dziennie baleriny i płaszcze. Tak, baleriny i płaszczyki wiosenne/trencze to mój ulubiony zestaw na wiosenne dni. 
Do tego klasyczne spodnie rurki i fajna chusta na szyję i czuję się kobieco i wygodnie.
To mi się podoba:






Stylistyka kojarzy mi się z Audrey Hepburn. Czyli ponadczasową klasyką i niezobowiązującą elegancją. I piękną, eteryczną kobietą.






Parę dni temu zakupiłam na Allegro płaszczyk, w moim ukochanym kolorze khaki. Czekam na przesyłkę. Kurierze kochany, gdzie jesteś??


Zobaczymy, jeśli mi się spodoba, kto wie, może dokupię pozostałe kolory?

Coś dla podniebienia..

Oto sernik. Własnej roboty. Choć ciężko to nazwać robotą, raczej krótkim i nieskomplikowanym przygotowaniem tego cudu kulinarnego. Przepis znalazłam w serwisie gotuj.skutecznie.tv, jakieś pół roku temu  i od razu wypróbowałam, wielokrotnie. Sernik jest pyszny, aksamitny i delikatny, wykonanie-banalne. A rodzina i znajomi się cieszą.



sobota, 2 marca 2013

Czytadła

Jestem świeżo po przeczytaniu wspomnianej przeze mnie książki L. GW. Persson'a, o tytule "Umierający detektyw".
Książka nie rozczarowała, po raz kolejny autor dał popis swego pióra. Czytało się wybornie, wartka akcja, wciągająca, mimo głównego wątku- pedofilii i jej ofiar. Pedofilia jest wg. mnie jedną z najokrutniejszych form wynaturzenia, które niestety uderza bezpośrednio w najmłodszych i bezbronnych tego świata. Gdybym mogła zmienić świat, zaczęłabym od zlikwidowania cierpienia zwierząt i dzieci. Inni jakoś sobie poradzą..
Wracając do książki, polecam!
Dziś rano zaczęłam czytać biografię Michała Urbaniaka, autorstwa Andrzeja Makowieckiego. 






Zaczyna się ciekawie, jak przystało na tak barwną postać. Kontynuuję z przyjemnością.

Jak tylko skończę z Urbaniakiem, mam zamiar kupić kolejną książkę pisarki Charlotte Link, o której wspaniałej pozycji "Dom sióstr" pisałam jakiś czas temu. Tym razem mam na oku "Obserwatora", grube tomisko, czyli to, co lubię najbardziej.






Za oknami wiosna, parki, skwery i place zabaw oblegane przez stęsknione słońca dzieci i ich rodziców/ babcie. Mój kot okupuje balkon, wygrzewa się na parapecie. Chyba wreszcie nadeszła!!Ona, wiosna. Jak miło...



piątek, 1 marca 2013

Na dobry dzień

Oto śniadanie, którym delektuję się ostatnio, każdego niemal poranka. Smaczne, sycące i co najważniejsze- bardzo zdrowe.
Skład: banan, jogurt naturalny, muesli, orzechy laskowe.
Nic tylko jeść i napełniać się witaminami. Naprawdę smaczne. Polecam!