czwartek, 28 lutego 2013

Domowy fitness

Z natury jestem szczupła, a może nawet chuda. Choćbym nie wiem, ile jadła, podgryzała, waga skoczy może o kilogram, maksymalnie. Przebyta w styczniu grypa także pozbawiła mnie kilku kilo, co nie przeszło bez łez i rozpaczy...Każdy kilogram  na wagę złota.
Chcę przytyć, nie mogę przytyć, lekarz rodzinny mówi, że taka moja natura, ten model tak ma. Wiem, wiem, większość kobiet ciągle się odchudza, są na permanentnych dietach, katują się na siłowniach lub głodują.. A ja na odwrót.
Ok, wiem, że gdybym jadła 10 pączków dziennie, waga na pewno skoczy, ale nie tu tkwi rozwiązanie, nie chcę się wykończyć. Ostatnio stwierdziłam, że ok, skoro taka moja natura chudzielca, to niech to ciało będzie chude, ale zdrowe i jędrne.
Był czas, zaraz po urodzeniu drugiego dziecka, gdy wymęczona domowymi obowiązkami, rutyną i powtarzalnością dnia, zapragnęłam coś  ruszyć, ruszyć siebie, swoje ciało. Zaczęłam chodzić na spinning, dwa razy w tygodniu. Rewelacja!! Byłam dzielna, wytrwałam ponad pół roku, potem zaczęły się wakacje, wyjazdy, potem jakiś drobny zabieg w szpitalu i tak moje zapały i systematyczność poszły w las...Szkoda, bo kondycja skoczyła o niebo w górę. 
Ciężko było powrócić do treningów, jakoś to już nie było to. Nowy karnet odsprzedałam koleżance...
Od pewnego czasu czuję, że moje ciało mówi do mnie. Mówi: kobieto, rusz się i zacznij coś ćwiczyć!!! Potrzebuje ruchu, bicia serca i tych cudownych endorfin!!
Ok, niech ci będzie ciało, skoroś chciało. 
Zaczęłam ćwiczyć i mam wolę wytrwać dzielnie do wakacji.I Może jeszcze dłużej.
Cenię home-fitness, czyli ćwiczenie w domu, na własną modłę, kiedy chcę i jak chcę. Podoba mi się taki rodzaj treningu, ponieważ mogę ubrać podarty t-skirt, stare trampki i nawet ćwiczyć pół naga, jestem u siebie, nikt na mnie nie patrzy, nikt nie ocenia. Podstawą takiego domowego ćwiczenia jest przede wszystkim silna wola i powtarzanie  w kółko, że warto, że niedługo będzie widać efekty, że warto, że mam do tego warunki, dzieci śpią i mam godzinę dla siebie. I oczywiście dobra płyta z ćwiczeniami.
Tak jak 99% Polek, zakupiłam pewnego dnia DVD Ewy Chodakowskiej, ćwiczyłam przez jakiś czas i gdyby nie choroby w domu, ćwiczyłabym nadal, z dobrym rezultatem. Bardzo lubię płytę nr 1, nie nudzi się, Ewa ma przemiły głos, motywuje nas i zachęca do wiary w siebie i swoje możliwości. Ćwiczenia są przemyślane, trening nie trwa zbyt długo, nie można się znudzić. Lubię te ćwiczenia i zamierzam z nimi pozostać przez pierwszy okres pracy nas sobą. 


Mam także płytę DVD Cindy Crawford, to jej pierwsza płyta z ćwiczeniami, wspiera ją trener osobisty Radu, znany w kręgach amerykańskich celebrytów.



Ćwiczenia te ukazały się w późnych latach 90-tych, kupiłam ją wówczas na kasecie VHS, ćwiczyłam i podobało mi się. Bardzo podoba mi się świetna muzyka w tle, piękne plenery, no i piękna i młoda Cindy. Aczkolwiek po prawie 20 latach nadal wygląda dobrze. I ciało ma wspaniałe jak na swój wiek. czemu wspaniałe? Bo ćwiczy!! Regularnie, bez przerw. I to daje efekty.
Tak więc rzuciłam sobie wyzwanie. Mam plan trenować codziennie, oprócz weekendów, no bo bez przesady...Także jeść 4-5 posiłków dziennie, pić więcej wody, jeść więcej zieleniny i owoców. Czyli żyć zdrowiej niż dotychczas, bo leniwiec kanapowy się ze mnie zrobił..
Taka sylwetka w zupełności mi wystarczy:





GOOD LUCK- samej sobie życzę..:)

środa, 27 lutego 2013

Czarno-biało

Za oknem nadal wiosny nie widać.. Dzień się dłuży, jakoś tak niemrawo. Czas na dobrą sensację. Czyli dobrą książkę. Od paru dni chodzi mi po głowie ta oto pozycja:



Poprzednia książka tego autora "Linda-historia pewnej zbrodni" jest doskonała.




Dlatego bez wahania sięgnę po następną.
Chyba czas ruszyć do Empiku. Może być ciekawie.



Tymczasem pozdrawiam, w wersji B&W.





poniedziałek, 25 lutego 2013

Trudno o trudniejsze czasy

Dziś, jutro oraz w środę nie ma lekcji, są za to rekolekcje, czyli dzieciaki plus oddelegowani nauczyciele/wychowawcy spotykają się w kościele i słuchają nauczań księdza.
W tym roku księdzem nauczającym jest duchowny pochodzący z Kamerunu. Reakcja dzieci na jego widok była łatwa do przewidzenia, prawie wszyscy chichotali głupkowato, szturchali się łokciami, zupełnie jakby zobaczyli kosmitę.. Z drugiej strony, trudno im się dziwić. Widok czarnoskórego na naszych polskich ulicach nie jest codziennością. Dlatego też bardzo zazdroszczę zachodnim krajom, gdzie wszystkie rasy mieszają się ze sobą, dzieci od najmłodszych lat obcują z dziećmi o innym kolorze skóry, dla nich jest to norma, codzienność. U nas w Polsce jest inaczej i chyba jeszcze sporo czasu minie, aż widok osoby o ciemnej skórze czy skośnych oczach przestanie wywoływać głupie komentarze. I zupełnie niepotrzebne, na dodatek..
Ksiądz okazał się bardzo sympatycznym i otwartym człowiekiem, a co najważniejsze i rzadko dziś spotykane w kościołach, mówił o wierze jako o ogóle, bez podawania konkretnej religii, czy też negowania osób wątpiących czy niewierzących. Powiedział sporo mądrych zdań, myśli, z których najbardziej poruszył mnie stwierdzony przez niego fakt, iż żyjemy w bardzo ciężkich czasach, zwłaszcza dzieciom przyszło żyć w świecie pełnym przemocy, zła i nienawiści wobec innych, że teraz to dzieciństwo nie przypomina w niczym dzieciństwa, jakie miało pokolenie lat 70-tych, 80-tych, gdzie dzieci bawiły się na podwórkach, grały w gumę i klasy i biegały po płotach, dziewczynki szyły własne lalki i ubranka dla nich. Teraz podwórka są puste, wszyscy grają na komputerze bądź "rozmawiają" przez Facebook'a. I że w tak ciężkich czasach niezbędna jest jakaś duchowość. Niekoniecznie ta kościelna, klepanie paciorka, bieganie na mszę. Duchowość czyli chwila zadumy, jakiś wewnętrzny dialog ze sobą i chyba po prostu bycie dobrym człowiekiem każdego dnia. I myślenie o innych.

Bądźmy dla siebie mili, uśmiechajmy się, nie odwracajmy plecami. Czasami krótka, dla nas błaha, rozmowa może komuś pomóc przetrwać dzień.




Jennifer vs. Charlize

Dwie kobiety, dwie kreacje, dwa style. Ja osobiście preferuję szyk i elegancką prostotę Charlize Theron. Posągowa postać, piękna fryzura, piękna twarz (od zawsze jedna z moich ulubionych aktorek, min. za rolę w Monster).





Jennifer Aniston- powiem jedno. ZWIĄŻ WŁOSY!!!!!

Uwielbiam Jennifer za Rachel w "Friends", moim ukochanym  serialu. Mam do niej wielki sentyment, jest taką kochaną, słodką kobietką, o na pewno gołębim sercu. Zawsze trzymam za nią kciuki, zwłaszcza za jej kolejne związki z różnymi panami..
Lecz ile można nic nie robić z włosami, fryzurą?Zawsze rozpuszczone, takie niby rozwiane wiatrem, ale coś mi tu wygląda powoli na włosy zniszczone i zmęczone życiem. Coś na kształt bezkształcia na głowie Moniki Olejnik. Szkoda, bo suknia piękna, kobieta zgrabna i obdarzona kobiecością i ciepłem, ale te włosy.. Mi się nie podoba i jestem znudzona.
Jak dla mnie Charlize jest numer 1. W każdym wydaniu.








And the Oscar goes to...

Miałam ogromną nadzieję, że film "Operacja Argo" otrzyma w tym roku Oskara za najlepszy film.

 
Film jest GENIALNY. Budzi masę emocji, od pierwszej do ostatniej sekundy jego trwania. Ben Affleck- świetna rola. Może faktycznie nie na miarę Oskara, który w tej kategorii należy się D.D Lewisowi, ale zagrał doskonale, z wielkim zaangażowaniem. I zarostem, który dodał mu niesamowitego seksapilu. 


Warto obejrzeć Argo, warto zobaczyć realia wojny, w której zawsze jedna ze stron jest tą zastraszoną, zniewoloną i poniżaną na każdym kroku.
Klimat filmu, charakteryzacja, muzyka (świetna ścieżka!!), wartka akcja, ani przez chwilę nie można się nudzić. Polecam gorąco, ale ostrzegam- podczas oglądania ciśnienie skacze i serce szaleje..

piątek, 22 lutego 2013

Pudrowo mi..

Dziś o moim najnowszym odkryciu w kwestii kosmetycznej,  a mianowicie pudrze w kamieniu Rimmel Stay Matte.



Kosmetyk jest taki, jaki ma być. Używam odcienia 003 Peach Glow. Matuje bardzo porządnie, efekt trwa w moim przypadku do około 5-6 godzin, potem twarz lekko się błyszczy, ale nie na tyle, żeby od razu pudrować ponownie.
Puder kosztuje około 24zł, jest sprzedawany bez gąbeczki, więc trzeba sobie takową dokupić.
Jak dla mnie jest to świetny produkt. W odróżnieniu od, na przykład, pudru "matującego" Miss Sporty So Matte Perfect Stay, który oprócz znikomego matowienia, tworzył na twarzy plamy i przebarwienia, co dawało bardzo nieestetyczny wygląd. Jak źle rozsmarowany samoopalacz.. 
W przypadku Rimmela efekt jest zadowalający, obecnie używam w połączeniu z podkładem Match Perfection, aczkolwiek w przypadku tego fluidu, nie jestem w 100% przekonana. Trochę za słabo kryje i lekko wysusza skórę twarzy. Nadal szukam ideału, którym dotychczas był Lirene Anti Age, ale po ostatnio zużytym opakowaniu, jestem trochę rozczarowana. Tak więc sięgnęłam po Match'a, a co następne- czas pokaże.



czwartek, 21 lutego 2013

O paznokciach parę słów

W poście z dnia 8. lutego pisałam o multiodżywce z Eveline, do skórek i paznokci. Jako że moje skórki i paznokcie były ostatnio w opłakanym stanie, musiałam je jakoś podratować i doprowadzić do stanu użyteczności publicznej.
Oprócz wspomnianej odżywki, kupiłam także wspomagacz o nazwie "Paznokcie twarde i lśniące jak diament" i zaczęłam stosować oba specyfiki regularnie. 








Dziś minął 13. dzień i oto rezultat:












Stan wyjściowy paznokci oraz skórek był naprawdę fatalny.. Paznokcie były bardzo krótkie i poszarpane (nie obgryzam!!), skórki suche i sterczące na wszystkie strony. Widok-okropny..
Na dziś dzień jestem bardzo zadowolona z efektów, jakie dają oba preparaty. Będę stosować je regularnie i na pewno wszystkim Wam polecam taką kurację. Bo już byłam o krok od nałożenia sobie tipsów..


Polecam gorąco wszystkim paznokciom-bidulom!

środa, 20 lutego 2013

Zima zła...

Dawno mnie tu nie było.. Kompletny spadek formy..
Brakuje mi słońca, mam dość tych długich ponurych dni. A najgorsze, że gdy już była za oknem nadzieja na wiosnę, wczoraj znowu miasto pokryło się bielą i zima nie daje jak widać za wygraną..
Czytać nie mam kiedy, w pracy dużo pracy po feriach. Dodatkowo obowiązki domowe, ogarnięcie wszystkiego.., jakoś nie ma kiedy odpocząć i poświęcić samemu sobie choć chwilę.
Jestem w trakcie czytania biografii Heleny Rubinstein.







Szału nie ma, czyta się bez większych emocji, a może to ja mam gorszy czas, nie wiem..

Wiosno kochana, gdzie ty, do cholery, jesteś?



niedziela, 10 lutego 2013

I po feriach...

Nie mogę uwierzyć, jak te ostatnie dwa tygodnie szybko minęły.. Nie mogę narzekać, mało kto (poza nauczycielami) może cieszyć się w ciągu roku tyloma dniami wolnymi, wiem wiem. Dlatego też cieszę się, ale wiadomo, że im dłuższa przerwa tym ciężej wraca się do obowiązków i z góry określonego rytmu dnia. Wiem też, jestem pewna, że jutro rano wszyscy będziemy mieć nosy na kwintę, lekką poniedziałkową depresję i widmo całego tygodnia do przepracowania. Doświadczenie mówi jednak, że jak już poniedziałek minie to reszta tygodnia pędzi na złamanie karku. I znowu jest piątek popołudniu.. I tak w kółko.
Czy zrealizowałam wszystkie założone cele "feriowe"? częściowo tak. Czyli: czytałam dużo i jakby na zapas. 
Spacery- były, ale oczywiście mogło być ich więcej. 
Perfumy- były, ale nie Rebelle, na które koniec końców (póki co) się nie zdecydowałam, lecz ukochane Suddenly Diamonds z Lidl'a, które jak już pisałam wcześniej, urzekły mnie całkowicie. 
Kino- nie było kina. Nie wiem jak, nie wiem, dlaczego, ale mimo wolnego czasu i dzieci w przedszkolu 07;30-15:30, na film się nie wybrałam. Może dlatego, że nie lubię już chodzić na filmy sama. A mąż w pracy, tak więc nie złożyło się..
Wino- oj tak, jak najbardziej. Nie ma nic lepszego niż wieczór, lampka wina i wizja odpoczynku przy dobrym filmie w TV lub książce. Lub mężu. Ulubione ostatnio to pół słodkie Fresco. Przepyszne, lekkie i takie właśnie kanapowe.
Spanie- było. Dużo spania. Nadrobiłam zaległości.
Ferie i mój czas wolny od pracy uważam za zamknięty. Szkoda, że tak szybko to zleciało, ale drugi semestr obfituje w sporo dni wolnych od zajęć dydaktycznych, tak więc są widoki. I wiosna może zawita szybciej, niż się tego po niej spodziewamy?

Kończę i uciekam do lektury, póki rodzina na spacerze.




A jutro do szkoły i do kompletnie rozleniwionej feriami młodzieży.. Oj, nie będzie łatwo..


Oby do piątku...






Drugie śniadanie- na zdrowie

Ten rok pod względem zachorowań na grypę, był ponoć najgorszym od wielu wielu lat. Dla przykładu, w sezonie zimowym przełomu 2011-2012, lekarze odnotowali około 40 000 zachorowań na grypę, w sezonie 2012-2013 było ich ponad 600 000. Dane jak najbardziej alarmujące.
Ja oraz mój mąż oraz wiele znajomych osób, padliśmy niestety ofiarą grypy i to w jej najgorszej i najbardziej zjadliwej chyba odmianie.  Wielodniowa bardzo wysoka gorączka, ból mięśni, gardła i okropnie męczący kaszel... I potem długie dochodzenie do siebie. Potworność..
I co ciekawe, każda ze znajomych mi osób, bardzo schudła podczas dni choroby. Dla mnie, jako osoby z natury bardzo szczupłej, dla której każdy kilogram jest na wagę złota, utrata 3 kg w przeciągu 4 dni to prawdziwy koszmar i powód do zmartwienia.
Dlatego też postanowiłam jakoś nadrobić tą straconą wagę i zaczynam od diety, znaczniej bogatszej w kalorie, niż przed feralną grypą.
Poniżej przykład mojego drugiego śniadania, które oprócz walorów smakowych i zdrowotnych, jest duża dawką kalorii.


Kawa- z mlekiem, bez cukru. Akurat tutaj cukier dla mnie nie istnieje od dawna.

Banan-  Banany zawierają znaczne ilości beta-karotenu, witaminy A, B1, B2, B3 ( PP ), B5, B6, B11, B12, a także witaminę C, D, E i K

Garść daktyli-  owoce te to istna skrzynia dobrodziejstwa dla zdrowia:
  • że są bogatym źródłem witamin A, C (14 mg/100g), E i niektórych witamin z grupy B oraz kwasu foliowego. Zawierają również potas, żelazo, magnez, wapń i fosfor.
  • duża zawartość naturalnych salicylanów sprawia, że daktyle mają właściwości przeciwbólowe i przeciwzapalne, a zawarte w nich antyoksydanty zwiększają odporność organizmu. Zaleca się ich jedzenie podczas przeziębienia i osłabienia organizmu
  • daktyle chronią również przed miażdżycą, uniemożliwiając odkładanie się złogów cholesterolu na ściankach naczyń krwionośnych.


    Na zdrowie!!




sobota, 9 lutego 2013

Lidl'owe oczarowanie

Jako dzisiejszy dodatek dla ciała (i zmysłów..), chciałabym przedstawić Wam moja najnowsze odkrycie, jakiego dokonałam w Lidl'u. 
Jest to woda perfumowana Suddenly Diamonds.
Zapach jest PRZEPIĘKNY...
Bardzo gustowny flakonik.
Zapach trwały, utrzymuje się na skórze cały dzień.
Wszyscy pytają mnie, czym tak ładnie pachnę..
Kosztują około 12zł, ale pachną jak perfumy z najwyższej półki. No, może nie najwyższej, ale środkowej.



Przeczytane

Dzień dobry!
Dziś chciałabym napisać o trzech książkach, które w ciągu ostatnich dni miałam okazję kupić i przeczytać. Oto one:





  •  Charlotte Link " Dom sióstr"
Książka ta to wspaniale napisana opowieść o  losach rodziny, które mamy okazję śledzić dzięki zapiskom odkrytym przypadkowo pod podłogą w tajemniczym domku w górach.
Wątki historyczne znakomicie przeplatają się z teraźniejszością, postaci są barwne, wielowymiarowe, nawet przez chwilę nie nudziłam się, czytając kolejne strony. Opowieść o losach kobiet, które mimo dzielących ich charakterów i przekonań, szukają miłości, przyjaźni i rodzinnego ciepła. Gorąco polecam!! Cieszę się niezmiernie, że nie jest to jedyna książka autorki, na pewno zakupię kolejne jej prace.


  • Henning Mankell "Powrót nauczyciela tańca"
Klasyk swego gatunku, nazwisko mówi samo za siebie. Dobrze napisany kryminał, taki typowo męski, bez zbędnych ozdobników i słówek. Jest tu wszystko, co powinno znaleźć się w dobrej sensacji: trup ściele się gęsto, jest mroczność, zatarte ślady, kod DNA, odciski stóp na śniegu, opuszczona chata w lesie. jest napięcie, jest oczekiwanie na finał. Czytało się dobrze, szybko i przyjemnie.


  • Ransom Riggs "Osobliwy dom pani Peregrine"
 Do zakupu tej książki skłoniła mnie okładka. Jest niesamowita!! Upiorna dziewczynka, lewitująca nad ziemią. Twarz dziewczynki niczym z horroru, wyczuwa się klimat zamierzchłych czasów, styl ubiory retro, naprawdę przyciąga uwagę.
fabuła- średnia. Jestem rozczarowana, ponieważ oceniłam, że skoro okładka jest tak niesamowita i niespotykana, jej treść też taka będzie.  Książka jest młodzieżową przygodą, gdzie realia przeplatają się z innym wymiarem. Są podróże w czasie, cmentarze, duchy, upiorne twarze, ciemne pokoje, w których często brakuje światła.
Urzekły mnie jednak fotografie, którymi książka ta jest wzbogacona. Tak naprawdę książę tą stanowią właśnie fotografie. One nadają jej klimat.






Fotografie przedstawiają postaci, głównie dzieci, poprzebierane za clowny, króliki, dzieci o zniekształconych kończynach, lewitujące, z których ust wylatują roje owadów. Jest dziewczynka z dziurą w głowie, jest dziewczynka w białej sukience zapatrzona w jezioro na cmentarzu. Klimat niczym z Lśnienia Kubricka, to moje pierwsze skojarzenie. Upiorne, przerażające, mroczne, ale fascynujące. 
Wszystkie fotografie są autentyczne, na niektórych dokonano jedynie drobnych poprawek graficznych. Pochodzą ze zbiorów prywatnych kolekcjonerów, którzy ocalili je od wyrzucenia na śmieci.
Książkę warto kupić ze względu na stronę graficzną, idealna na prezent dla fascynata książek.

To tyle na dziś. 
Miłego dnia.



piątek, 8 lutego 2013

Coś dla ciała cz.3

Suche skórki wokół paznokci to zapewne utrapienie nie tylko moje, ale większości kobiet. Dłonie to wizytówka kobiety i bardzo istotne jest, oprócz paznokci, wypielęgnowanych i niepoobgryzanych, zadbanie o skórki i jako takie ich okiełznanie.
W przypadku moich problem istniał od dawna. Wydałam fortunę na kremy, oliwki, specjalne preparaty do zmiękczania skórek, niestety, żadne nie pomogło i zaczęłam po prostu wstydzić się moich dłoni. Jakiś czas temu podczas wizyty w Rossmannie, przy okazji kupowania zmywacza do paznokci, moje oczy natknęły się na produkt Eveline, a mianowicie Multiodżywczą oliwkę, do skórek i paznokci z olejem z awokado i witaminami. cena- niecałe 8zł, ale być może była to cena promocyjna, nie pamiętam.
Kupiłam i nie żałuję.
Po pierwsze- ładny zapach, taki kwiatowo-owocowy. Konsystencja- jak to oliwka. Nie za gęsta, w sam raz. Stosuję ten preparat w każdej wolnej chwili, gdy np. czytam lub oglądam TV. Z reguły dwa, trzy razy dziennie.
Oliwkę stosuję od tygodnia i zauważam ogromną poprawę na palcach. Skórek ubyło, gdzieniegdzie coś tam odstaje, ale w porównaniu z wyjściowym stanem, różnica jest powalająca. Od tygodnia nie używałam cążek, a to najlepszy dowód, że skórki uległy redukcji i mniej narastają.
Polecam, przede mną jeszcze prawie cała buteleczka do zużycia, ale nie zamierzam przestać. Polecam!!

czwartek, 7 lutego 2013

Moje inspiracje- Maja Sablewska

Maję Sablewską lubię, szanuję i cenię za to, że jest sobą. A to chyba najważniejsze w życiu, bycie sobą, bez względu na to, co powiedzą inni, co sobie pomyślą, jaką zrobią minę czy co sobie poszepczą nawzajem do ucha.
Jej nazwisko znane mi jest od dawna, ale dopiero od czasu powstania jej pierwszego bloga, w związku z jej współpracą z Rimmel, naprawdę ją dostrzegłam i poczułam do Mai prawdziwą sympatię. Fajnie byłoby wypić z nią kawę i pogadać o życiu, muzyce, modzie. Wydaje się sympatyczną, prostolinijną kobietą, niezepsutą przez zepsuty styl życia, jaki wiąże się z byciem celebrytą. Podziwiam jej urodę, jej luz, nieemanowanie gołym biustem czy rozsiewaniem plotek na swój temat, byle tylko podbić licznik oglądalności i wzmianek na plotkarskich portalach.
Jest piękną kobietą, kompletnie nie przeszkadzają mi jej poprawiane usta. Według mnie wygląda znacznie korzystniej, niż kiedyś, a przecież temu właśnie służyć ma chirurgia estetyczna.
Maja głośno mówi o swoim zdrowym podejściu do życia, swojej wegetariańskiej diecie, nic tylko pozazdrościć.
Poniżej kilka stylizacji, które są według mnie super kobiece i ponadczasowe. I rewelacyjnie pasują do jej urody. tak trzymać, Maju.
















Khadi- zaczynamy

Olejek Khadi to zapewne jeden z hitów ostatniego roku. Każdy blog poświęca mu swoje 5 minut, masa dziewczyn ma już swoje opinie, niektóre są w trakcie, a niektóre (jak ja) dopiero zaczynają z nim przygodę.
Olejek zamówiłam pod wpływem bardzo pozytywnych opinii z wyżej wspomnianych blogów tzw. urodowych, gdzie oprócz rzetelnych relacji z użycia, można obejrzeć zdjęcia "przed i po", na których widać naprawdę godne uwagi efekty. Włosy rosną szybciej, mniej wypadają, błyszczą pięknie. Czyli nic tylko kupować i wcierać, masować!!
Olejek zakupiłam na Allegro, dotarł wczoraj i wczoraj też dokonałam pierwszego natarcia-wtarcia. Zapach- koszmarny. Taki ciężki, oleisty, jak olej do smażenia frytek. Wiem,wiem, to przecież JEST olejek, i to rodem z Indii, gdzie wszystkie jest korzenne i oleiste w zapachu i smaku, ale na moje europejskie nozdrza to zbyt intensywne i nawet lekko otumaniające. Rozbolała mnie głowa, potem ból minął, ale nie był to miły pierwszy raz.
Jakie są moje włosy? Ciemno rude, kasztanowe. Są dość długie, do połowy pleców, zapuszczam i mam zamiar osiągnąć długość do 3/4 pleców, czyli jeszcze z 8cm tak na oko. A jeśli długie włosy to tylko zdrowe włosy, tak więc stąd mój pomysł na kurację Khadi'm.
Włosy mam farbowane 100-krotnie, rozjaśniane na blond 2-krotnie (największy błąd, ale raz się żyje, każda chce być na chwilę blondynką. Wymęczona wszystkimi dostępnymi na rynku farbami, od dłuższego czasu najbardziej lubiące farby Joanna Multi Cream Color, odcienie albo kasztanowy brąz albo orzechowy brąz.







Obie farby fantastyczne, włosy są po nich miękkie, błyszczące, aksamitne. Za cenę 8,99zł otrzymuję naprawdę dobrą jakość.


Od paru tygodni marzy mi się rudość, nie taka marchewa, ale coś na kształt zgaszonego rudego brązu. Jak poniżej (taka śliczna dziewczyna z niej była, a teraz...)



Niestety, włosy ostatnią głowy się nie trzymają, zaczęły wypadać. Nie wiem, czy to może w związku z zimą i noszeniem czapek, suchym powietrzem w mieszkaniu, nie wiem, mam nadzieję że to przejściowe i min. po Khadi'm to wypadanie minie.
Od wewnątrz także pomagam, włososm, łykając suplement diety Oeparol Femina. Dwa razy dziennie, najlepiej podczas posiłku.
To moja druga sesja z tym preparatem, wcześniej łykałam go przez pół roku, następnie przerwa i teraz powrót. Nie wiem, czy odniósł jakieś spektakularne skutki na moim ciele/ włosach, ale na pewno wzmocnił odporność i zrobił dużo dobrego. Same już kwasy Omega są niezwykle cenne dla naszego zdrowia, tak więc myślę że warto.

Tak więc moja przygoda z Khadim rozpoczęta, nie wiem czy wytrzymam ten zapaszek-śmierdziaszek, mam nadzieję, że nos się uodporni. No i będą efekty. O czym także na bieżąco.

Miłego dnia.