czwartek, 28 lutego 2013

Domowy fitness

Z natury jestem szczupła, a może nawet chuda. Choćbym nie wiem, ile jadła, podgryzała, waga skoczy może o kilogram, maksymalnie. Przebyta w styczniu grypa także pozbawiła mnie kilku kilo, co nie przeszło bez łez i rozpaczy...Każdy kilogram  na wagę złota.
Chcę przytyć, nie mogę przytyć, lekarz rodzinny mówi, że taka moja natura, ten model tak ma. Wiem, wiem, większość kobiet ciągle się odchudza, są na permanentnych dietach, katują się na siłowniach lub głodują.. A ja na odwrót.
Ok, wiem, że gdybym jadła 10 pączków dziennie, waga na pewno skoczy, ale nie tu tkwi rozwiązanie, nie chcę się wykończyć. Ostatnio stwierdziłam, że ok, skoro taka moja natura chudzielca, to niech to ciało będzie chude, ale zdrowe i jędrne.
Był czas, zaraz po urodzeniu drugiego dziecka, gdy wymęczona domowymi obowiązkami, rutyną i powtarzalnością dnia, zapragnęłam coś  ruszyć, ruszyć siebie, swoje ciało. Zaczęłam chodzić na spinning, dwa razy w tygodniu. Rewelacja!! Byłam dzielna, wytrwałam ponad pół roku, potem zaczęły się wakacje, wyjazdy, potem jakiś drobny zabieg w szpitalu i tak moje zapały i systematyczność poszły w las...Szkoda, bo kondycja skoczyła o niebo w górę. 
Ciężko było powrócić do treningów, jakoś to już nie było to. Nowy karnet odsprzedałam koleżance...
Od pewnego czasu czuję, że moje ciało mówi do mnie. Mówi: kobieto, rusz się i zacznij coś ćwiczyć!!! Potrzebuje ruchu, bicia serca i tych cudownych endorfin!!
Ok, niech ci będzie ciało, skoroś chciało. 
Zaczęłam ćwiczyć i mam wolę wytrwać dzielnie do wakacji.I Może jeszcze dłużej.
Cenię home-fitness, czyli ćwiczenie w domu, na własną modłę, kiedy chcę i jak chcę. Podoba mi się taki rodzaj treningu, ponieważ mogę ubrać podarty t-skirt, stare trampki i nawet ćwiczyć pół naga, jestem u siebie, nikt na mnie nie patrzy, nikt nie ocenia. Podstawą takiego domowego ćwiczenia jest przede wszystkim silna wola i powtarzanie  w kółko, że warto, że niedługo będzie widać efekty, że warto, że mam do tego warunki, dzieci śpią i mam godzinę dla siebie. I oczywiście dobra płyta z ćwiczeniami.
Tak jak 99% Polek, zakupiłam pewnego dnia DVD Ewy Chodakowskiej, ćwiczyłam przez jakiś czas i gdyby nie choroby w domu, ćwiczyłabym nadal, z dobrym rezultatem. Bardzo lubię płytę nr 1, nie nudzi się, Ewa ma przemiły głos, motywuje nas i zachęca do wiary w siebie i swoje możliwości. Ćwiczenia są przemyślane, trening nie trwa zbyt długo, nie można się znudzić. Lubię te ćwiczenia i zamierzam z nimi pozostać przez pierwszy okres pracy nas sobą. 


Mam także płytę DVD Cindy Crawford, to jej pierwsza płyta z ćwiczeniami, wspiera ją trener osobisty Radu, znany w kręgach amerykańskich celebrytów.



Ćwiczenia te ukazały się w późnych latach 90-tych, kupiłam ją wówczas na kasecie VHS, ćwiczyłam i podobało mi się. Bardzo podoba mi się świetna muzyka w tle, piękne plenery, no i piękna i młoda Cindy. Aczkolwiek po prawie 20 latach nadal wygląda dobrze. I ciało ma wspaniałe jak na swój wiek. czemu wspaniałe? Bo ćwiczy!! Regularnie, bez przerw. I to daje efekty.
Tak więc rzuciłam sobie wyzwanie. Mam plan trenować codziennie, oprócz weekendów, no bo bez przesady...Także jeść 4-5 posiłków dziennie, pić więcej wody, jeść więcej zieleniny i owoców. Czyli żyć zdrowiej niż dotychczas, bo leniwiec kanapowy się ze mnie zrobił..
Taka sylwetka w zupełności mi wystarczy:





GOOD LUCK- samej sobie życzę..:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz